Niesiemy pomoc zmarłym cierpiącym w czyśćcu
W Pierwszych Ustawach Zgromadzenia bł. Honorat napisał:
„Wspomożycielki, naśladując Chrystusa Pana, przenoszą się duchowo do czyśćca, aby ratować dusze tam cierpiące i jako Zbawiciel zasługami swymi spłacił długi dusz czekających odkupienia, tak one zrzekają się zasług wszelkich dla siebie, na korzyść dusz czyśćcowych – a zatem przedstawiają tajemnicę miłości Chrystusa dla zmarłych”.
Brzmi to nieco skomplikowanie… No cóż, charyzmat, który dotyka rzeczywistości przekraczającej bramę śmierci, rzeczywistości niewidzialnej dla oka człowieka żyjącego na ziemi, wymaga szczególnego modlitewnego wgłębienia się w te prawdy naszej katolickiej wiary, na których zbudowana jest cała teologia życia wiecznego.
Według Założyciela mamy także przypominać światu zajętemu zbieraniem ziemskich bogactw o tym, że życie wieczne ma być najważniejszą troską człowieka.
Na pewno realizacja naszego charyzmatu nie ogranicza się do odmawiania takich czy innych modlitw w intencji dusz czyśćcowych. Nie sprowadza się także do pełnienia dobrych uczynków za zmarłych czy też ofiarowania określonych praktyk pokutnych w ich intencji. To można czynić nie będąc w zakonie.
Zadanie naszego Zgromadzenia ma wymiar głęboko kontemplacyjny. Co to znaczy? Wspomożycielka najpierw musi tak bardzo rozmiłować się w Bogu, aby bez żadnych zastrzeżeń oddać Mu całą siebie do dyspozycji w zbawianiu świata. Oddać swoje serce, rozum, wolę, jak to ktoś napisał: „Chrystus nie ma już rąk, ma tylko nasze ręce do pracy nad swoim dziełem. Chrystus nie ma już nóg, aby iść dzisiaj do ludzi. Chrystus nie ma już głosu, aby mówić dzisiaj o Sobie. Chrystus nie ma już sił, ma tylko nasze siły, by prowadzić ludzi do Siebie”. I z taką bezwarunkową miłością powinna zagłębić się w wielkość daru Boga Ojca, który dla naszego zbawienia własnego Syna wydał w ręce grzesznego człowieka.
Wspomożycielkę musi w sercu zaboleć odwieczne wołanie Boga tęskniącego za swoim stworzeniem: „Człowieku, gdzie jesteś?” i Jezusowe słowa z krzyża: „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią”. Musi boleśnie odczuć tę „tragedię” Stwórcy bezgranicznie zakochanego w człowieku, błąkającym się nieustannie po bezdrożach grzechu. I podobnie jak Chrystus pokochać tego człowieka aż do ofiary z własnego życia. Dopiero wtedy będzie mogła prawdziwie przejąć się losami dusz czyśćcowych, które nie mogą wejść do Królestwa, bo na przeszkodzie stoją skutki ich nieodpokutowanych grzechów. Dopiero z takiego kontemplacyjnego zapatrzenia w tajemnicę Odkupienia czerpią moc zbawczą nasze konkretne modlitwy i działania, ofiarowywane za zmarłych cierpiących w czyśćcu.