Tak delikatnie i zwyczajnie… na egzaminie
Byłam nastolatką. Miałam wtedy problemy z wiarą. Od dwóch lat, w czasie niedzielnej Mszy św., nie odmawiałam „Wierzę w Boga”. Uważałam, że skoro nie wierzę, to nie będę udawać, że jest inaczej. Na dodatek należało wówczas przyjąć sakrament bierzmowania. Miałam problem, bo jak ja – jako osoba niewierząca – mogę przystąpić do sakramentu? Szybko jednak znalazłam bardzo proste rozwiązanie: nie przygotuję się – pomyślałam – nie zdam egzaminu i nie zostanę dopuszczona.
I rzeczywiście nie tknęłam nawet zadanego materiału. Tymczasem na egzamin nie przyszedł ksiądz Proboszcz, ale jakaś siostra zakonna. Zamiast nas pytać opowiedziała o tym, jak spotkała się z miłością Jezusa w swoim życiu. Coś dziwnego stało się ze mną. Moje serce nagle napełniło się OBECNOŚCIĄ BOGA. W dniu Bierzmowania, nie wypowiadane od długiego czasu wyznanie wiary, odmawiałam z przekonaniem i radością. Pojawiło się też pragnienie dania odpowiedzi na tę nieoczekiwaną miłość Jezusa, która przyszła tak delikatnie i zwyczajnie – na egzaminie… Nikt nie domyślał się nawet, co wówczas działo się w moim sercu. Jezus mnie odnalazł i jednocześnie jakby wezwał do szukania Go w swoim życiu. Świadomie, bez niczyjej zachęty sięgnęłam po Pismo Święte. To tam odkrywałam Jezusa, ale też i siebie. Pojawiło się wiele pytań, a wśród nich i te najważniejsze: czego On ode mnie oczekuje?
Wkrótce rozpoczęłam szkołę średnią. Zamieszkałam na stancji u Sióstr. Niektóre z nich czasami pytały mnie czy nie chciałabym zostać Wspomożycielką. Nie wiedziałam wtedy czy chcę, ale to pytanie niepokoiło mnie, drążyło moje myśli i serce. No tak – pomyślałam kiedyś – przecież chciałam odpowiedzieć na miłość Jezusa… Odtąd, czasami nawet natarczywie, zaczęłam pytać Go, czy to właśnie to jest moja droga. Ponieważ mieszkałam u Sióstr, mogłam obserwować ich zwyczajny dzień. W ich życiu urzekała mnie przede wszystkim zwyczajność i prostota. Po dniu usługiwania chorym przychodziły do Kaplicy, aby odetchnąć przed Jezusem. Widziałam jak żyły dla Niego, rozumiałam coraz bardziej jak mogę odpowiedzieć na Jezusową miłość. Po studniówce poprosiłam o przyjęcie do postulatu… i jestem Wspomożycielką.
s. Irena