Pokora

Pokora

Realizacja danego nam przez Ducha Świętego charyzmatu jakby sama domaga się od nas pokornego złożenia swego powołania w dłonie Chrystusa Odkupiciela.

Ten szczególny charyzmat „zawiesza” nas niejako między niebem i ziemią – wykracza on poza granicę ziemskiego życia człowieka, dotyka rzeczywistości czyśćca i wieczności. Tak już Pan Bóg urządził ten świat, że nasz cielesny wzrok nie sięga poza doczesność. Dopóki żyjemy, wartość naszych modlitw, ofiar i prac nie będzie nam znana. Dlatego też owoce naszego pochylania się nad ludzką biedą będziemy mogły zobaczyć dopiero wtedy, gdy z woli Bożej same przekroczymy bramę śmierci. Nigdy nie możemy stwierdzić, na ile komuś pomogłyśmy, więc swoje oddanie za dusze czyśćcowe możemy jedynie zawierzyć w pokorze Bożemu miłosierdziu.

Mając wzrok duszy utkwiony w wieczności musimy bardzo realnie stąpać po ziemi. Wiemy, że same z siebie nie byłybyśmy w stanie przynieść jakiejkolwiek ulgi zmarłym w ich cierpieniach. Człowiek jest tylko tym, czym jest w oczach Bożych i niczym więcej – mówił św. Franciszek z Asyżu – a naszą własnością są jedynie wady i grzechy. Wszystko inne jest łaską i owocem Bożego działania w naszych sercach.

Pokora, która jest także głębokim poznaniem samego siebie w świetle łaski Bożej, owocuje bojaźnią Bożą, a ta z kolei – jak nam podpowiada Pismo Święte – jest początkiem mądrości, pozwalającej nam na zajęcie właściwego miejsca w relacji do Boga, do innych ludzi i do siebie samych. Inaczej to ujmując można stwierdzić, że pokora to po prostu prawda.

Charyzmat wspomagania zmarłych cierpiących w czyśćcu, wielkodusznie podjęty i przeżywany w zjednoczeniu z łaską Bożą ma chronić nas przed próżną chwałą. Jakkolwiek ceniono by talenty i dary, które złożył w nas Bóg, autentycznej wartości nabierają one jedynie przez to, na ile nasze serca są zjednoczone z Chrystusem Odkupicielem; na ile miłość do Niego uczyniła z naszych zewnętrznych prac oraz zaangażowań w życiu wspólnotowym i apostolskim dar dla dusz czyśćcowych; na ile to, co wypełnia naszą zakonną codzienność, staje się przez otwarcie na Boże miłosierdzie zadośćuczynieniem za grzechy zmarłych cierpiących w czyśćcu.

W tym kontekście zrozumiała staje się postawa uniżenia i poczucie własnej niegodności u naszych pierwszych Matek: Wandy i Natalii. O pokorze Natalii tak napisał jeden z ojców kapucynów: „Ona jak najszczerzej uważała się nie tylko za największą grzesznicę, ale i za niegodną stąpać po ziemi. Drżała z bojaźni nad małymi swymi winami i była przekonana, że jest zgorszeniem dla wszystkich […]. Podobną pokorę objawiała na zewnątrz, nie dając nigdy poznać swej wyższości i to bez przesady i dziwactwa, ale z największą naturalnością i prostotą zachowywała się wszędzie i zawsze jakby była służącą towarzyszek swoich”.