Posłuszeństwo

Posłuszeństwo

To już ostatnia z czterech cnót składających się na nasz zakonny strój. Jest ona ściśle połączona z trzema wcześniejszymi, ale w sposób najbardziej oczywisty ujawnia istotę naszego charyzmatu i sposób jego realizacji w konkrecie codziennego życia.

Gdy weźmiemy do ręki Pismo Święte i w świetle Bożego Słowa spojrzymy na życie człowieka bardzo szybko zauważymy, że rdzeniem – nie tylko grzechu pierwszych rodziców, ale i każdego późniejszego zła popełnionego przez ludzi na przestrzeni wieków, jak i przez nas samych – jest brak posłuszeństwa wobec Bożej woli. Człowiek tak umiłował podarowaną mu przez Boga wolność, że zapomniał czemu ona naprawdę ma służyć, zapomniał, że ma być środkiem uwielbienia Boga. W ten sposób uczynił z niej bożka, któremu do dziś służy z niemałym upodobaniem, odwracając się przy tym od prawdziwego Boga.

Skoro grzech pierworodny był nieposłuszeństwem dzieci Bożych względem woli miłującego Ojca, to odkupienie grzesznej ludzkości mogło przyjść jedynie przez posłuszeństwo Bożego Dziecka czyli Jezusa Chrystusa, który – jak pisze św. Paweł w Liście do Filipian – „ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie uznany za człowieka, uniżył samego siebie stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej” (Flp 2,6-8).

Wspomożycielka, która poprzez śluby zakonne łączy się na zawsze z Chrystusem Odkupicielem i zobowiązuje z miłości do Niego zabiegać o radość wieczną dla dusz Jego Krwią odkupionych, jest wezwana do naśladowania swego Boskiego Oblubieńca przede wszystkim w zbawczym posłuszeństwie. Dlatego powinna każdego dnia stawać w pełnej dyspozycyjności do wypełniania woli Bożej ukazanej jej przez słowa Ewangelii świętej i wolę przełożonych.

Inaczej mówiąc, własnym posłuszeństwem włączonym w Ofiarę Krzyżową Bożego Syna mamy nieustannie zadośćczynić za skutki nieposłuszeństwa zmarłych, które jak niewidzialne więzy nie pozwalają im całkowicie oderwać się od ziemi. To „uwiązanie” nicią historii ziemskiego życia przyczynia się do dotkliwych cierpień duszy, która z całych sił chciałaby już zanurzyć się w bezmiarze Ojcowskiej miłości Boga.

Wspomożycielka z miłości do Boga i z miłosierdzia wobec dusz czyśćcowych świadomie decyduje się na „przybicie swojej woli”, wraz z Chrystusem, do krzyża codziennego życia gwoździami cnoty posłuszeństwa, aby tylko tym zmarłym pomóc uzyskać pełnię uszczęśliwiającej wolności w niebie. Nie chodzi tu jednak o jakieś nadzwyczajne czyny i wielkie cierpienia, ale o pełne wiary i ufności przyjęcie tego wszystkiego, co w swej wszechogarniającej Ojcowskiej miłości przygotowała nam Boża Opatrzność. Wystarczy uwierzyć, że Bóg pragnie dla nas jedynie dobra – to proste. Jednak w rzeczywistości naszego ludzkiego życia rzeczy najprostsze niekiedy okazują się być najtrudniejsze i dlatego są tak zasługujące.