Znaleźć swoje miejsce
Wybór drogi powołania należy z pewnością do fundamentalnych decyzji ludzkiego życia. I wcale nie jest łatwo taką decyzję podjąć. Niektóre osoby wiele lat zmagają się z wątpliwościami, z oporem ze strony rodziny czy z innymi przeciwnościami, które niesie codzienność. Wiele muszą się natrudzić, zanim podejmą Boże wezwanie.
Czasami spotykam ludzi, którzy przeżyli już „kawał życia” i wciąż nie odnaleźli swojego miejsca. Dlaczego? – trudno powiedzieć. Ale na pewno wcale im nie jest z tym dobrze, bo wygląda to tak, jakby cały świat biegł do przodu, a tylko oni wciąż zostawali w tyle… Ostatnio rozmawiałam z Kimś, kto znajduje się w takiej sytuacji i z żalem mówił mi przez telefon: „Wszyscy mnie gdzieś widzą, tylko ja nie widzę nigdzie siebie! Teraz już tylko czekam na list od Pana Boga. Na list – rozumiesz? – prosto z nieba. Nie jestem człowiekiem szczęśliwym, nie jest mi dobrze. Czekam na list, bo naprawdę nie wiem co mam robić”.
Miejmy nadzieję, że ten „list” kiedyś nadejdzie. Może będzie nim jakiś człowiek, może jakieś wydarzenie, może czyjeś słowa wypowiedziane tak jakby mimochodem… Pan Bóg najlepiej zna ludzkie dzieje, słabości i lęki, i z pewnością nie pozostawi kogoś, kto szczerze pragnie kroczyć drogą Jego woli.
Dobrze o tym wiedział również Ojciec Honorat, gdy do naszego Zgromadzenia skierował 46 – letnią Natalię Nitosławską, która w planach Bożej Opatrzności miała zastąpić ciężko chorą Współzałożycielkę – Matkę Wandę Olędzką. Tak „po ludzku” można by sądzić, że w tym wieku już za późno na rozpoczynanie nowego życia. Jednak w Bożej ekonomii czas ludzki zanurzony jest w wieczność i to dlatego nie zawsze współgra z naszymi doczesnymi stereotypami… Ojciec Honorat, jako charyzmatyczny spowiednik i kierownik duchowy, nie polegał na czysto ludzkich mniemaniach, ale kierował się tym, co na modlitwie zostało mu ukazane przez Boga. Nie znaczy to, że z podjęciem życia zakonnego trzeba zawsze czekać do pięćdziesiątki… Trzeba tutaj dobrego rozeznania, żeby przez opieszałość nie zgasić w sobie Ducha Bożego i nie przegapić czasu nawiedzenia. Każdy człowiek powołany ma swój czas i jeżeli w sercu odczuwa przynaglenie powinien za nim pójść jak najszybciej, żeby nie zmarnować Bożych łask.
A doprawdy jest co stracić! Ojciec Honorat podkreśla, że osoba powołana zostaje „wezwana przez Boga do wyższej doskonałości”, a więc do szczególnej bliskości z Nim. Ci, którzy stali się Bożymi wybrańcami zaliczają się – zdaniem Honorata – do „wyjątkowych dusz”. Wyjątkowość ta ukazuje się w pełnej zaufania i wiary postawie pójścia za głosem powołania. Są wyjątkowi, bo wybrani spośród wielu innych do grona umiłowanych naśladowców Chrystusa; są wyjątkowi, bo zaproszeni do przyjęcia miłości nie stworzenia, ale samego Stwórcy. Niesamowite. Aż dech zapiera, gdy człowiek sobie to uświadomi.
Niestety rzadko młodzi ludzie, jak i ich rodziny, uświadamiają sobie tę prawdę z całą wyrazistością. Wiadomość, że córka czy syn chce pójść do zakonu wywołuje niekiedy wprost przerażenie, bo przecież „zmarnuje sobie życie”. Młodzi mówią: „Siostro, ja nie chcę jechać na rekolekcje powołaniowe, bo się boję, że Pan Bóg będzie mi kazał iść do zakonu”. Zadziwiające z jaką łatwością człowiek potrafi oddać swoje życie w ręce słabego, grzesznego człowieka, który może mu wyrządzić wiele krzywdy, a z takim lękiem myśli o powierzeniu się Bogu, który jest samym Dobrem – samą Miłością.
Jakże słabo człowiek zna Boga… Jakże nieprawdziwy Jego obraz w sobie nosi, skoro słysząc głos Boga lęka się otworzyć swoje serce… Ojciec Honorat zapewnia: „Gdy jesteście wierni swemu powołaniu, Bóg was osłania i broni od wszelkich niebezpieczeństw i nikt wam zaszkodzić nie może”. Tak więc, pójście za Bożym wezwaniem nie jest zagrożeniem, ale zabezpieczeniem – jest czymś więcej niż najlepsza polisa ubezpieczeniowa, bo chroni na życie wieczne.